Koncert && kable && (piec || samochód)

Nie było źle. Ciężko powiedzieć, że było super bo było zimno i ciężko było w ogóle grać. Gdyby było cieplej mogłoby być naprawdę fajnie – pomimo tego, że na widowni nie stało wiele osób (ludzie słuchali przechodząc obok).

No i ten koncert zmusił mnie wreszcie do zakupienia sobie kabli bo wszystkie które miałem już przerywają, a jeden jedyny który nie przerywa nie jest ekranowany i dźwięk jest taki-se (pomijając już fakt, że w momencie gdy się nic nie gra to burczenie strasznie denerwuje ;).

Kabelki – Die Hard 3m i 5m – kosztowały łącznie 90zł… Wypróbowałem je na koncercie i muszę powiedzieć, że w połączeniu z lampowym piecem Marshall’a efekt był na prawdę zabójczy. Gdyby nie było tak zimno to grałbym tam sobie jeszcze długie godziny 🙂 Piec niestety nie jest mój – należy do mojego znajomego gitarzysty, który swego czasu mnie nauczał 🙂

Zastanawiam się teraz czy lepiej sobie zbierać pieniądze na piec do gitarki czy na samochód. Istnieje tutaj niestety pewna zależność. Samochód by się przydał ale nie jest niezbędny. Piec by się przydał i w pewnym sensie jest niezbędny. Dodatkowo – jeśli kupię piec to potrzebuję samochód żeby go wozić!

Jednak chyba kupię sobie piec. Z wożeniem aż takiego wielkiego problemu na razie nie ma bo ktoś tam się z samochodem wolny znajdzie zawsze. W domu czasem chętnie bym sobie pograł, ale na tym zestawie, który mam brzmi to raczej tak-se (btw: fajne określenie :P) i jest strasznie dużo podpinania i kombinowania. Z piecem byłoby fajniej, lepiej, ładniej, prościej i w ogóle 🙂